Top 5 najlepszych polskich filmów w 2021 .
Rok 2021 zdecydowanie był trudnym czasem dla polskiego kina. Pandemia dała w kość licznym produkcjom i twórcom, odbierając kinową widownię i utrudniając pracę na planie filmowym. Mimo to, podczas tego burzliwego okresu pod okiem słynnych reżyserów oraz nowych talentów wyszły znakomite dzieła warte obejrzenia.
1. "Żeby nie było śladów" reż. Jan P. Matuszyński.
To szczególnie wyczekiwany film. Podpisany przez najlepszego debiutanta ostatnich lat, jest adaptacją wyjątkowo poczytnego reportażu Cezarego Łazarewicza. Przed kinową premierą film znalazł się w konkursach głównych festiwalów w Gdyni i Wenecji. Został także naszym reprezentantem w walce o Oscary, także oczekiwania były ogromne.
2. "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje." reż. Mateusz Rakowicz.
Olga Drenda pisała, że okres transformacji ma kolor wiecznie trwającego lata. Nic więc dziwnego, że debiut Mateusza Rakowicza tonie w żółciach, pomarańczach i złocieniach. Jest jak odbitka fotografii wywołanej z taśmy kiepskiej jakości: wywołuje nostalgię, przenosi w czasie i co najważniejsze zachwyca nieuchwytnym pięknem dziwacznej patyny. Żaden polski film jak dotąd nie potrafił tak kreatywnie zaczerpnąć z peerelowskiej popkultury i przekuć jej w coś tak niepowtarzalnego i wciągającego – zwyczajnie zachwycającego.
3. "Ostatni komers" reż. Dawid Nickel.
W polskim kinie pojawia się niewiele filmów o młodych ludziach - ich życiu, pragnieniach, oczekiwaniach i spojrzeniu na otaczający ich świat - ten film właśnie tę lukę zapełnia. To film opowiadający o młodych ludziach ich językiem, wiarygodnie, a przy tym z czułością.
4. "Moje wspaniałe życie" reż. Łukasz Grzegorzek
Najnowszy film Grzegorzka niesie pocieszenie. Nie dlatego, że życie bohaterki jest wspaniałe jak niesie tytuł. Pocieszenie bierze się z faktu, że właśnie nawet życie trudne, chaotyczne i nieuporządkowane, gdy spojrzy się na nie pod pewnym kątem, może się jako wspaniałe jawić.
5. "Powrót do tamtych dni" reż. Konrad Aksinowicz
Autor wykonuje w tym filmie zwrot ku przeszłości. To gest zaskakujący, bo wydawać by się mogło, że do wspomnień, o których reżyser opowiada mało kto chciałby wracać.